OCZKO W GŁOWIE
Schmidt ma też córkę, która jak to bywa w nowoczesnych firmach jest wiecznie zapracowana. Do tego ukochana córeczka ma poślubić, co tu dużo mówić palanta, który jest sprzedawcą łóżek wodnych i ma fryzurę discopolowca. Nie dziwie się Schmidtowi, że przyszły syn nie przypadł mu do gustu. Jednak jak wiele razy już się przekonaliśmy miłość jest ślepa i córeczka świata poza nim nie widzi. Z czasem przyjdzie też Warrenowi poznać bliżej rodzinę pana młodego jak i przespać się na łóżku wodnym. Niezły ubaw...
ZRÓB COŚ Z SOBĄ STARY
Schmidt postanawia jak najlepiej wykorzystać swój czas... Na początku nieco mu nie wychodzi ;) jednak z czasem się to zmienia. Jak by to ująć? Schmidt pewnego dnia dostaje propozycję korespondencyjnej adopcji dziecka z Afryki. Adopcja polega na tym, iż Schmidt co miesiąc będzie wysyłał dziecku określoną kwotę pieniędzy i pisał do niego list. To jest właściwie sedno filmu, gdyż prawie cały on jest jak by monologiem bohatera dzielącego się swoimi przemyśleniami z dzieckiem, które zna tylko ze zdjęcia, które mu przysłano.
Czasami każdy dostaje szału.
|
Schmidt wsiada w końcu w typowy amerykański wóz kempingowy i wyrusza w podróż swojego życia po Ameryce. Poznaje wielu ludzi i swoje przygody opisuje "małemu murzynkowi". Dociera też na ślub swojej córki, którą zresztą do ostatniej chwili próbuje odwieść od zamążpójścia. Poznaje rodzinę pana młodego i jak sami się przekonacie raczej nie będzie zachwycony.
PANIE SCHMIDT DAŁ MI PAN DO MYŚLENIA
Film wywarł na mnie takie wrażenie, dlatego, iż po jego obejrzeniu dostrzegłem, że jestem taki jak Schmidt był w młodości. Mam wielkie plany i nadzieje. Jednak czy pewnego dnia nie obudzę się nie jako makler, którego czeka spokojna dostatnia starość z ukochaną żoną, ale jako były podrzędny pracownik banku, o którym to pracowniku już nikt nie pamięta i jak to pięknie ujął Schmidt, którego życie nie było nikomu potrzebne. Czy po prostu nie stwierdzę, że zmarnowałem swoje życie? Dodam jeszcze, że film ma wprost rewelacyjne zakończenie, o którym nie napiszę nic więcej. Naprawdę film jak mało który jest pozycja obowiązkową i jak mało co jest wart wydania pieniędzy na jego obejrzenie. Do kin i wypożyczalni marsz!